poniedziałek, 5 października 2015

Wracam z nową porcją masy solnej

Hejka!
Jeju jeju ale mi tego brakowało. Bloga, aniołów, słodkiego "nicnierobienia". Ci co śledzą mojego bloga, zapewne wiedzą, dlaczego się tu nic nie działo. A tym co nie wiedzą, już wyjaśniam. Od maja do właściwie końca października pracuję, pracuję, pracuję i to na dwa etaty. Co prawda jakiś czas temu jeden etat zakończyłam już, ale i tak czuję się wypluta, wymemłana i totalnie wykończona. Najchętniej zakopałabym się pod pierzynę i przeczekała tak do kolejnej wiosny. W zasadzie w maju jeszcze nie wiedziałam, jak sprawy się potoczą i myślałam, że mając w końcu normalną robotę, skorzystam trochę z wakacji. Ale nadarzyła się okazja na drugą pracę i pomimo tego, że przebywam obecnie w Świnoujściu, od czerwca nie widziałam morza. Sierpień był najgorszym miesiącem, było najwięcej pracy, a żar lał się z nieba. Było bardzo ciężko, ale cieszę się, że mam już to za sobą i nigdy więcej dwóch etatów! :) 
Teraz to mam luksus, popołudnia wolne, ale jakoś jeszcze nie mogę się pozbierać, po prostu już mi się nie chce.  Myślami już jestem w domu....
Ale dosyć tego marudzenia. Muszę nadrobić zaległości, pokazać Wam obiecane anioły, podrasować bloga. Zastanawiam się też nad zakładką o krótkich kursach, ale to chyba dopiero po nowym roku.
Póki co na "dzień dobry" prezentuję Wam dwie anielice. Jedna zagościła już na FB. Lawendowa anielica znalazła swój domek u mojej znajomej. Myślę, że dobrze wpasowała się w odcienie fioletu i szarości, jakie zdobią jej nowe mieszkanko. Ciekawe jak się tam prezentuje. Może jakieś zdjęcie Asiu? :)




Jeżeli się nie mylę, to był mój pierwszy anioł z "twarzą", z otwartymi oczkami. Bardzo się bałam, efektu końcowego, ale okazało się, że takie oczka maluje się o wiele łatwiej, niż na okrągłej buźce. Być może już to pisałam, ale nie pamiętam, bo tak dawno nie było mnie na blogu :) Niebawem zobaczycie więcej takich aniołów. 
Druga masosolna anielica pasuje mi do jesiennego klimatu, choć powstała w maju. Już dawno chciałam coś takiego zrobić, tym bardziej, że ramka daje wiele możliwości.


Chodzi mi oczywiście o huśtawkę. "Posadzenie" anielicy było troszkę kłopotliwe, ale myślę, że ostatecznie wyszło całkiem dobrze. Również pierwszy raz tak dobrze udało mi się umieścić kapelusik. Najgorsze, że nie pamiętam, w jaki sposób go uformowałam hehe.



Ponadto koronki koronki koronki....uwielbiam je. Moją inspiracją jest oczywiście blog Oliwia Art Deko. Chyba każdy, kto lepi z masy solnej, podziwia jej dzieła. Ach, co będę pisać, zajrzyjcie i sami się przekonajcie. 



A i prawie zapomniałam. Kolejny pierwszy raz - skrzydełka piórkowe. Mam nadzieję, że taka wersja skrzydeł również przypadła Wam do gustu. Na zdjęciu trochę giną, ale na żywo prezentują się o wiele lepiej.
I to tyle jeżeli chodzi o dzisiejszy post. Mogę jedynie zdradzić, że przygotowuję się powoli do świąt. W tym celu zaopatrzyłam się już w różnego rodzaju gwiazdki, choineczki, płatki śniegu itp. Już nie mogę się doczekać, kiedy ich użyję. Mam w planach wykonać duuużo różnistych ozdób choinkowych, nie tylko aniołów. 
A na koniec zapowiedź być może kolejnego posta - jedna z dwóch parek ślubnych, które miałam okazję wykonać. Póki co w wersji naturalnej.


Ściskam 
Madzia