środa, 27 maja 2015

Anioły z masy solnej w kolorach brązu, bieli i złota

Witajcie Mili moi!
Ufff ależ ja jestem ostatnio zabiegana. Podłapałam drugą fuchę i coś mi się wydaję, że nawet sobie nie "podekupażuję" nawet, nie wspominając już o robieniu aniołów. Sama nie wiem, zobaczymy jak to wyjdzie w praniu. Praca, praca, praca, no cóż, obijało się przez zimę, to teraz trzeba nadrobić ;) Dlatego dziś szybki pościk :)
Mam Wam do zaprezentowania dwa anioły z masy solnej w ramce. Oba w odcieniach brązu, złota i bieli. Już dłuuugo mi się takie kolorki marzyły i w końcu się udało.
Pierwszy aniołek "skapnął" się mojej mamie. 


Anioła ulepiłam jeszcze zimą. Była to pierwsza wersja anioła sypialnianego KLIK. Jak widać dość uboga wersja :) ale mimo wszystko doczekał się pomalowania i postanowiłam sprezentować go mamie, która zawsze narzekała, że nie ma żadnego aniołka.



Ramkę pomalowałam "stylem kropeczkowym", który ostatnio skradł moje serce. Bardzo przydatnym przyrządem do tego typu malunków jest szczoteczka do zębów. Oczywiście zużyta! :D Jak już wcześniej wspominałam, muszę jeszcze nad kropeczkami popracować, ale mnie ogólnie efekt tym razem bardzo zadowala. 


Drugi masosolny aniołek również ma dla mnie szczególne znaczenie. Powstał dla osoby, która bardzo pomogła mojej rodzinie, dlatego nosi dedykację "Dziękuję".


Tym razem jest to anioł "z twarzą", ale oczka zrobiłam nieco mniejsze. 


Trochę smutasek z niego, co? Albo marzyciel :) Mi się podoba, a Wam?


I to tyle na dziś, zmykam. Życzę Wam duuużo słoneczka i tego na niebie i tego w serduchach! 
Ściskam Was mocno!
Madzia

niedziela, 17 maja 2015

Aniołki komunijne część 2

Witajcie!
No i stało się. Koniec "leniuchowania". Po półrocznej przerwie znów praca na obczyźnie. Coraz trudniej wyjeżdża mi się z domu, znów zostawiam moich biednych staruszków, znów tyle spraw zaczętych i niedokończonych musi poczekać, znów dręczące myśli, że muszę w końcu coś zmienić w swoim życiu, by nie tułać się tak po świecie. Wrrr jakieś smęty mnie dopadły. Najgorzej się przestawić, wskoczyć w nowy tryb, a potem nim się obejrzę, będzie wrzesień i październik i powrót do domku. Już mi się uśmiech na twarzy pojawia, bo jak tylko wrócę głowa będzie pełna aniołowych pomysłów. Mam nadzieję tylko, że nie wyjdę z wprawy. Ale bez obaw, myślę, że nawet nie zorientujecie się, że wyjechałam. Mam jeszcze mnóstwo zdjęć, których nie widzieliście, a poza tym mam zamiar trochę "podekupażować", od czasu do czasu na pewno też zrobię jakiegoś aniołka, bo masa solna się do mnie przyssała i nie tak łatwo się od niej uwolnić ;) No, to tyle na wstępie, teraz gwóźdź bądź gwoździe programu - druga tura aniołków komunijnych. Myślę, że mile Was zaskoczę.
Pierwszy aniołek z masy solnej jest podobny do tego z poprzedniego posta, ale w tym przypadku trochę "poszalałam" z garniturkiem. Trochę śmiechowy wyszedł, ale ważne, że się podobał. Robiłam go na biegu, 2 dni przed wyjazdem. Musiałam "modlić" się do piekarnika, by się szybko suszył ;)


No i rameczkę zrobiłam nieco inaczej -  taki kropeczkowy styl :) A jaka ja byłam sama wykropkowana.....no ale taką zabawę to ja lubię :)


Drugi komunijny masosolny aniołek nie ma komunijnego ubranka, ale ma sukienusię jakiej jeszcze nie robiłam. Ja się w nim zakochałam. A Wy?


Takie dzieciaczkowe klimaty to ja lubię....serduszka, kokardki, no i oczywiście dziewczęcy róż. Trochę się bałam tego mocnego różu, ale po cieniowaniu wyszło, myślę, idealnie. Zresztą anielica póki co bije rekordy popularności na facebook'u wśród moich aniołów, więc chyba jest dobrze. Jeszcze raz dziękuję Wam za miłe wszystkie komentarze.


No a trzeci i ostatni aniołek jest dla...księdza w ramach podziękowania za udzielenie Komunii Św. Wzór podpatrzyłam na Sztuka N!epoważna, na jednym z moich ulubionych blogów.


Słuchy mnie doszły, że aniołek jest bardzo podobny do księdza. Po prostu tak wyszło, a ja się cieszę, że osiągnęłam zupełnie przypadkowo taki efekt.

Na dziś to już koniec. Mam nadzieję, że się Wam podobało. Zapraszam Was również do odwiedzin mojej strony na facebook'u KLIK
Pozdrawiam i ściskam.
Madzia


poniedziałek, 4 maja 2015

Aniołki komunijne

Witajcie moi Drodzy!
Ostatnio częstotliwość postów bardzo zmalała, ale to nie oznacza, że nic nie robię. Oj wręcz przeciwnie - dosłownie nie wiem, w co ręce włożyć, tym bardziej, że zbliża się czas wyjazdu do pracy, a ja mam małą kumulację z aniołami.  Dodatkowo czas, jaki poświęcam na lepienie aniołów, zamiast, w miarę nabywania umiejętności, się skracać, wydłuża się. Często ulepienie jednego dużego anioła zajmuje mi około 3 godzin, a jak sobie coś jeszcze nowego wymyślam, co w zasadzie za każdym razem się dzieje, to już w ogóle siedzę wieki, a nawet jak mi nie wychodzi to zostawiam na drugi dzień lepienie, licząc na to, że nowy dzionek przyniesie nowe natchnienie :) No i jeszcze niekończący się remont....zgroza, ale tym już Was nie będę zanudzać.
Ostatnio spotkał mnie zaszczyt robienia ramek, ponieważ mój Luby wyjechał. Myślałam, że zejdę z tego świata podczas szlifowania boków, bo moja skromna pracownia nie jest wyposażona w żadne specjalistyczne urządzenia do "produkcji" ramek. Tu się liczy siła rączek i moc papieru ściernego :) i jedno i drugie bardzo szybko ulega wykończeniu :D Facet to ma parę w łapkach a mi się po dwóch ramkach trzęsły się ręce do wieczora hehe. Ale niebawem pomyślimy nad  ulepszeniem warunków pracy, bo na stanie 100 metrów listewek czeka i dość szybko ubywają :) 
Hmmm....no i co, tyle miałam jeszcze napisać i gdzieś mi uleciało...w takim razie przechodzę do aniołów. Może w między czasie mi się coś nasunie....
Dziś co prawda niewiele, bo niewiele mogę na razie pokazać, jeżeli chodzi o temat komunijny. W połowie miesiąca zobaczycie resztę, póki co cicho sza! ;)


No i jak widzicie powstała anielica z otwartymi oczętami i ogólnie jestem megazadowolona, bo o wiele łatwiej maluje się oczy, gdy są oczodoły. Fajne jest też to, że gdy robię odcisk twarzyczki, każda wychodzi zupełnie inaczej....to dodam włosów, to "uklepię" bardziej pociągłą twarz i już powstaje zupełnie inna "osóbka".


Ponadto zaczęłam ostatnio eksperymentować ze skrzydełkami - nacinam, odciskam koronkę, lepię małe skrzydła, duże...kombinuję ile się da i sprawdzam, co prezentuje się najlepiej. Jeszcze nie mam swoich ulubionych skrzydeł, może z czasem....choć korcą mnie ostatnio złote :)


Zaczęłam również "pracować" nad moimi bazgrołkami i uznałam, że im bardziej nierówne tym lepsze hehe.....ale spoko uczę się transferu napisów, były już pierwsze koty za płoty, lecz efekt bardzo odległy od ideału. Zderzenie z acetonem było porażające, a dodatkowym problemem jest to, że nie mam drukarki laserowej, więc na razie transfer musi sobie poczekać.
Drugim komunijnym aniołkiem jest chłopczyk.


Tu zrobiłam "normalną" buźkę, bo czas już mnie naglił, a bałam się, że ta odciskana może źle wyglądać u chłopca, że będzie za poważna, więc wolałam zrobić to, co już znam. Ogólnie mam trudności z lepieniem facetów. Ciężko zachować mi proporcje, to za długie nogi to za krótki tułów, albo brak szyi i w efekcie męskie wersje lepię dłużej niż damskie, choć mogłoby wydawać się to dziwne....mnie się tak wydaje :)


Powiem szczerze, nie bardzo byłam przekonana do bieli. Ja lubię jednak cieniować i aż mnie bolało, że nie mogę jakiegoś kolorku dorobić. Ale w gruncie rzeczy oba anioły wyszły pięknie, a ciemne tło rekompensuje mi "brak" koloru.

  
A na koniec fotka całego zestawu gotowego do wylotu :)


 Trzymajcie się cieplutko. "Do zobaczenia" w drugiej połowie miesiąca. Buziaki 
Madzia